Analizują: Nikita
i
Luthien
Dobra *wdech, wydech* Już to czytałam,
ale tylko kawałki i szczerze, trochę się boję...
A ja czytałam całe! Ale też się boję,
bo to jest creepypasta i jesst taaaaaka strhaszna, że będę
koszmary miała przez miesiąc... Chociaż to może przez ten brak
logiki w tekście...?
Wycinek z lokalnej gazety: NIEZNANY ZŁOWIESZCZY MORDERCA
DALEJ NA WOLNOŚCI.
Pierwsze skojarzenie – Syriusz Black XD
Nie obrażaj mi tu mojego Syriusza!
Po
tygodniach niewyjaśnionych zabójstw, groźny i tajemniczy morderca
wciąż powiększa liczbę swoich ofiar. Znaleziono jednak młodego
chłopca, który twierdzi, że przeżył atak zabójcy
Twierdzi? Tylko twierdzi? A tego nie
widać, że przeżył? Świetnie...
Może jest zombie?
i odważnie opowiada swoją historię...
Co
za boCHater!
"Miałem zły sen i obudziłem się w środku nocy."
mówi chłopiec. ,,Zauważyłem, że z jakiegoś powodu okno było
otwarte, chociaż pamiętam, że zamykałem je, zanim położyłem
się spać. Wstałem więc z łóżka, żeby je zamknąć ponownie. W
końcu wgramoliłem się
^^ jak suodko
z powrotem pod kołdrę i próbowałem zasnąć. To właśnie wtedy
ogarnęło mnie dziwne uczucie, jakby ktoś mnie obserwował.
Halt? XD XD Albo
Oko Saurona On patrzy...
Otworzyłem oczy i o mało nie wyskoczyłem z łóżka. Tam, w
małym strumieniu światła
Strumień światła?? What the Eru? What
the Mahal?
wpadającym spomiędzy zasłon, zobaczyłem parę oczu.
Chwila...
zobaczył parę oczu w strumieniu światła? Skoro to było światło,
to czemu widział tylko oczy? I mean, skoro to światło oświetlało
oczy, to resztę twarzy też musiało...
To nie były normalne oczy; te były mroczne, złowieszcze,
otoczone czernią… przerażały mnie. Ale wtedy ujrzałem jego
usta.
Tych oczu? Ale wtedy to powinno być „ich
usta”... chociaż nadal nie mam pojęcia jak oczy mogą mieć usta.
Ja też nie
Długi, straszliwy uśmiech sprawił, że wszystkie włosy stanęły
mi dęba. Postać stała tam, przeszywając mnie wzrokiem. Po chwili,
która zdawać by się mogła wiecznością,
Achh, ten język...
powiedział to...
Woooow... tak błyskotliwej wypowiedzi
już dawno nie słyszałam!
Prostą frazę, ale wypowiedzianą w sposób, na który byłoby
stać tylko człowieka obłąkanego.
Powiedział "Idź spać".
Aaaaaaa!!!!
On powiedział ,,idź spać''?!CZY ON WŁAŚNIE POWIEDZIAŁ ,,IDŹ
SPAĆ''?! TO TAKIE... yyy... Właściwie, to co jest w tym
obłąkanego? Tak wnioskując z tego, to moi rodzice są obłąkani...
No i ja też... Czego to się człowiek dowiaduje codziennie!
Zacząłem krzyczeć, na co błyskawicznie zareagował. Wyciągnął
nóż i wycelował go w moje serce, wskakując na łóżko.
Bitwa
na poduszki! Próbowałem
walczyć;
see?
kopałem, biłem, wykręcałem się, starając się zrzucić
go z siebie.
Próbuję to sobie wyobrazić...
bezskutecznie. Gwałt!
Wtedy do pokoju wbiegł mój ojciec. Mężczyzna rzucił w jego
stronę nożem, trafiając go w ramię. Ten szaleniec z pewnością
by go wykończył, gdyby nie jeden z sąsiadów, który zaalarmował
policję.
A jak sąsiad ich usłyszał? I jak
zdążył tak szybko się obudzić i zadzwonić...? Ten
sąsiad to wszystko widział. Ten sąsiad widzi i wie wszystko. Ten
sąsiad nie śpi. Ten sąsiad czuwa. Ten sąsiad... nie ma sensu.
Policjanci wjechali na parking przed domem i pobiegli w stronę
drzwi frontowych.
A przyjazd zajął im... 5 sekund?
TELEPORTACJA TO NIE BYLI ZWYKLI POLICJANCI, TO
BYLI POLICJANCI LEVEL SĄSIAD. A może to ONI byli SĄSIADEM??? To by
wiele wyjaśniało. Szczególnie, że policja raczej się nie śpieszy
Mężczyzna odwrócił się i wybiegł na korytarz. Usłyszałem
trzask tłuczonego szkła. Kiedy wyszedłem ze swojego pokoju,
zobaczyłem, że okno z tylnej części domu zostało rozbite.
Wyjrzałem zza pozostałej po nim ramy i patrzyłem za nim, jak znika
w oddali. Mogę powiedzieć wam tylko jedno, nigdy nie zapomnę jego
twarzy. Te zimne, wrogie oczy i ten psychotyczny
Yyyy... cokolwiek to znaczy...
uśmiech. One nigdy nie opuszczą mojej głowy."
A
co z tym jego ojcem? Zostawił go tam?
Policja w dalszym ciągu szuka tego mężczyzny. Jeśli zobaczysz
kogokolwiek, kto pasuje do opisu w tej historii, jak najszybciej
zgłoś to do najbliższej komendy policji.
Jo,
a jak bym zgłosiła to na policję, stwierdziliby, że coś jest ze
mną nie tak. No, bo wyobraźcie sobie ,,Dzień dobry, widziałam
gościa z czarnymi, mhocznymi oczami i psychotycznym uśmiechem i
pomyślałam, że to zgłoszę... Czemu się pan tak na mnie dziwnie
patrzy?
Jeff i jego rodzina przeprowadzili się do innego miasta.
Kto to niby ten Jeff? Skąd się wziął?
Wtf? To sprawka tego sąsiada...
Jego ojciec dostał premię w pracy, więc uznali, że lepiej
będzie im się żyło na jednym z tych
Hmmm... ciekawe jak się żyje „na”
osiedlu... to musi być fascynujące doświadczenie...
"ekstrawaganckich" osiedli. Jeff ze swoim bratem Liu
Liu? Co za rodzic nazywa swoje dziecko Liu?!
nie mogli narzekać. Nowy, lepszy dom. Czego tu nie lubić? Wkrótce
po tym, jak się wypakowali, zawitali do nich sąsiedzi.
Kolejni?
"Witajcie!" powiedziała kobieta. "Jestem Barbara,
Przed chwilą takie imiona jak Jeff i
Liu, a tu nagle wyskakują ci z Barbarą...
mieszkam w domu po drugiej stronie ulicy. Wraz z moim synkiem
chcieliśmy się z wami zapoznać.” Barbara odwróciła się i
zawołała swojego syna. "Billy,
O,
i znowu! to są nasi nowi sąsiedzi.". Billy
przywitał się i pobiegł dalej bawić się na podwórku.
"Cóż,"
Co tu robi ten przecinek, ja się pytam?
Może się teleportował z policji
powiedziała mama Jeffa, "jestem Margaret, to mój mąż
Peter, a to moi dwaj synowie, Jeff i Liu". Kiedy już się
wszyscy przywitali, Barbara zaprosiła ich na przyjęcie urodzinowe
jej syna.
Ponieważ każdy, kto się dopiero co
pozna, zaprasza się na urodzinowe przyjęcie *facepalm* *deskhead*
Jeff z bratem chcieli odmówić, jednak ich matka wyprzedziła
ich, mówiąc, że bardzo chcieliby pójść. Kiedy Jeff z rodziną
Jeff z bratem, Jeff z rodziną...
skończyli się rozpakowywać, Jeff
powtórzenia!!!
poszedł do swojej matki.
"Mamo, dlaczego zgodziłaś się na to przyjęcie? Jeśli
jeszcze nie zauważyłaś, nie jestem już małym, głupim
dzieckiem."
Czyli na przyjęcia chodzą tylko „małe,
głupie dzieci”? Nie no, spoko, widać aŁtoreczka/aŁtor nigdy nie
słyszał/a o czymś takim jak 18-nastka...
"Jeff…" rzekła jego matka, "Dopiero się
wprowadziliśmy; powinniśmy pokazać, że chcemy spędzać czas z
naszymi sąsiadami, więc idziemy na to przyjęcie i koniec."
Jeff chciał mówić dalej, lecz przerwał,
Skoro nie mówił dalej, to nie mógł
przerwać -_- It makes no sense to me *wali głową o ścianę*
*patrzy i się przyłącza*
bo wiedział, że nie ma nic do gadania, gdy mama coś
zadecyduje.
Wszedł po schodach do swojego pokoju, usiadł na łóżku i przez
pewien czas siedział tak bezczynnie. Aż w pewnym momencie ogarnęło
go dziwne uczucie. Nie był to ból, lecz po prostu... dziwne
uczucie,
No to sprecyzowałeś/aś, brawo. I już
wszyscy wiemy, o co chodzi. Ym, ja nie wiem...
I chyba nie chcę wiedzieć...
lecz on je zignorował. Pomyślał, że to tylko dziwne uczucie.
Szybko do łazienki! Może jeszcze nie jest
za późno! Usłyszał jak matka woła go, by wziął
swoje rzeczy, więc poszedł po nie na dół.
Następnego dnia Jeff zszedł na dół,
powtórzenie
aby zjeść śniadanie i przygotować się do szkoły. Gdy jadł,
znów ogarnęło go to dziwne uczucie, tylko tym razem było
silniejsze i powodowało lekki ból, lecz on ponownie je zignorował.
Whaaaaaat, ja nadal nie wiem, o co
chodziiii... Za dużo kapusty
Gdy Jeff i Liu zjedli śniadanie i przygotowali się do szkoły,
poszli na przystanek autobusowy. Gdy już byli na przystanku i
czekali na autobus nagle jakieś dziecko na deskorolce przeskoczyło
nad nimi, centymetry nad ich głowami.
Wait, what?! Latające dziecko ;_; Mini
IronMan! Ok, sorry, nie chciałam obrażać IronMana
Obaj od razu odskoczyli. „Hej, co ty robisz?”.
Dziecko "wylądowało"
Czyli dokładnie co zrobiło, skoro nie
do końca wylądowało? Zaczęło pół lewitować?
Musiałam
i obracając się do nich, kopnęło deskorolkę tak, aby mogło
ją złapać w ręce. Na oko ten dzieciak miał z 12 lat, rok młodszy
od Jeffa. Ubrany był w koszulkę marki Aeropostale i podarte,
niebieskie jeansy.
Bardzo mnie to obchodzi
"No, no, no. Wygląda na to, że mamy świeże mięso.".
Po co ta druga kropka? Wiesz,
dla towarzystwa XD Nagle
pojawiła się dwójka dzieciaków, jeden był bardzo chudy, a drugi
ogromny. "Skoro jesteście tutaj nowi, chcielibyśmy się wam
przedstawić. To jest Keith.". Jeff i Liu spojrzeli na chudego
dzieciaka. Miał tak głupkowatą twarz, że można by od niego
oczekiwać pomocników. "A to jest Troy". Spojrzeli na
grubego dzieciaka. Mowa o wannie smalcu.
No to mówimy o chłopaku, czy o wannie??
Whaaaaaaaaaaaaaaat...? Czy tylko ja nie
obczajam tego zdania??? Skoro aŁtorka napisała ,,mowa o wannie
smalcu'' to znaczy, że powinniśmy wiedzieć o co chodzi, a nigdzie
ten cały Jeff go tak nie nazywa... No i kto normalny trzyma smalec w
wannie?
Ten dzieciak wyglądał jakby nigdy nie ćwiczył i chyba nie
mógł kucać.
"I ja…" powiedział pierwszy dzieciak. "…jestem
Randy. Skoro już się zapoznaliśmy, to wiedzcie, że dla każdego
dzieciaka obowiązuje pewna cena.
Hmmm, niewolnicy. Nice. Skandia!
Chyba mnie rozumiecie?". Liu wstał gotowy do walki, ale
Randy z dwoma kumplami wyciągnęli noże. "Tsk, tsk, tsk!
Dafuq is this?? Czy
to jest dźwięk wyciąganego noża, czy oni robili efekty dźwiękowe?
Mahal...
Miałem nadzieję, że będziecie bardziej chętni do współpracy,
ale widzę, że musimy użyć cięższych środków.".
I
znowu. Wait. Oni mają 12 lat, tak? Hej,
normalka, przecież każdy dwunastolatek nosi przy sobie noże. A i
tak to nie wszystko... Randy
podszedł do Liu i wyciągnął mu z kieszeni portfel.
A
ten co, się zawiesił? Jeffa
znowu ogarnęło to dziwne uczucie, tylko że teraz było potężne,
piekące.
Mówiłam, że za dużo
kapusty Jeff wstał, ale Liu
dał mu znać, żeby usiadł,
wait, wait,
what? A oni nie stali przypadkiem?
lecz Jeff to zignorował i podszedł do dzieciaka.
"Posłuchaj mały śmieciu, oddaj mojemu bratu portfel
albo…!". Randy włożył portfel Liu do swojej kieszeni i
wyciągnął z niej nóż.
Znowu? Miał dwa?
A może jak Fili, miał wszędzie poupychane...
"Oh? I co zrobisz?" powiedział Randy, po czym Jeff dał
mu pstryczka w nos.
O Eru... nie wierzę... dał mu pstryczka
w nos?? *ponownie wali głową o ścianę* *ja
też* I co ten boCHater teraz zrobi?? Dostał pstryczka w nos
od młodszego dzieciaka, co za tragedia. Będzie
miał traumę do końca życia.
Randy chciał uderzyć Jeff’a w twarz, lecz zanim to zrobił,
Jeff chwycił jego pięść i połamał mu nadgarstek.
Pała z biologii! Droga aŁtoreczko/Drogi
aŁtorze, uświadom sobie proszę, gdzie jest nadgarstek, a gdzie
pięść. Potem spróbuj złamać sobie nadgarstek, trzymając za
pięść. Challenge accepted! Wait... failed.
Jeśli ci się uda (w co szczerze wątpię) przynajmniej nie
będziemy musiały się męczyć przez jakiś czas z takimi opkami.
Gdy Randy darł się wniebogłosy,
No jasne. Ale niby
czemu? Ok, rozumiem, Dżef ma nadprzyrodzone zdolności w łamaniu
nadgarstków (trzymając za pięść),
ale Mahal, przed chwilą groził im nożem, a teraz wyje jak
trzylatek! Where is logic in here? Dead I s'pose.
Albo Jeff złamał jej nadgarstek.
Jeff wyrwał nóż z jego dłoni. Troy i Keith próbowali
zaatakować go, lecz on był zbyt szybki.
?Powalił
Randy'ego na ziemię. Keith prawie
WTF
zaatakował go, lecz on zdążył kucnąć i wbił nóż w
ramię Keith’a. Keith
[powtórzenia ;_;]
upuścił swój nóż i upadł na ziemię, krzycząc. Troy spróbował
tego samego, lecz Jeff nawet nie potrzebował noża. Uderzył go
prosto w brzuch. Troy wymiotując, osunął się na ziemię, a Liu
tylko patrzył na Jeff'a z podziwem.
"Jeff, jak t-t-ty t..." tylko to Liu był w stanie
wypowiedzieć.
No
i teraz się rusza... Najpierw ciota się gapi jak mu portfel kradnie
ten cały Randy, potem jak Jeff się z tym Rendym i jego bandą
przedszkolaków bije, a potem dopiero się odzywa. Wut?
Zobaczyli, że jedzie ich autobus i wiedzieli, że obwinią
ich za to wszystko, więc zaczęli biec ile sił w nogach. Kiedy
biegli, odwrócili się i zauważyli, że kierowca autobusu podbiegł
do Randy’ego i innych. Kiedy Jeff i Liu byli już w szkole, nie
mieli zamiaru powiedzieć, co się stało.
Wow, jaki szybki transport. Znowu
teleportacja? It's just like
magic!
Tylko siedzieli na lekcjach i słuchali. Liu myślał, że Jeff
po prostu pobił kilku dzieciaków, ale Jeff wiedział, że to było
coś więcej. Coś... mrocznego.
mHok
To dziwne uczucie, które ogarnęło Jeff’a, znikło, gdy
kogoś krzywdził. Wiedział, że to okropnie brzmi, ale krzywdząc
kogoś, czuł się taki szczęśliwy, czuł, że to uczucie odchodzi
i nie czuł go już w szkole. Nawet, gdy szedł do domu blisko
przystanku autobusowego i prawdopodobnie nigdy więcej nie jeździł
autobusem, czuł by się szczęśliwy.
To zdanie powala gramatyką. Wszelkie
słowniki i podręczniki właśnie poszły rzucić się z mostu, a ja
wraz z nimi. Following
Kiedy wrócili do domu, rodzice zapytali ich, jak minął dzień.
Jeff odpowiedział nieco złowrogim głosem "To był piękny
dzień.".
Wow,
to prawie tak samo mHoczne jak ,,idź spać''!
Następnego ranka Jeff usłyszał pukanie do drzwi frontowych. Gdy
zszedł na dół, zobaczył dwóch policjantów stojących w
drzwiach. Jego matka spojrzała na niego gniewnym wzrokiem.
A skąd się tam wzięła matka? Znowu
teleportacja? O.O
"Jeff, panowie powiedzieli mi, że zaatakowałeś troje
dzieci. To nawet nie była zwykła bójka, oni byli dźgani. Dźgani
synu!".
,,Dźgani!''
„Poszukiwani! Zagubione przecinki!
Szczęśliwego znalazcę prosimy o kontakt pod numer 658 912 085!”
Wzrok Jeff'a powędrował na podłogę, pokazując matce, że to
prawda.
Potem poszedł do kuchni, otworzył
lodówkę i wyciągnął zimną colę w puszce, ponieważ atmosfera
tego opka jest tak gorąca, że musiał się schłodzić. A następnie
rzucił się z mostu w tym mieście, którego nazwy nadal nie znamy,
bo przechodził załamanie nerwowe w trakcie czytania tego opka.
"Mamo, ale oni pierwsi grozili nam nożami.".
No
tak, bo to byli pięciometrowi olbrzymi, zabijający dziki i
niedźwiedzie jedną ręką, niczym Halt XD
"Młody człowieku," powiedział jeden z policjantów,
,,Jesteś idiotą''
"znaleźliśmy troje dzieci dźgniętych, a jednego z
obrażeniami wewnętrznymi.
Czyli mamy
trzech, czy czterech w końcu? Mamy świadków, że
sprawca uciekł z miejsca zbrodni. Więc co masz nam do
powiedzenia?".
Przecinku! Gdzie jesteś??
Jeff wiedział, że nie da się wybrnąć z tej sytuacji. Mógł
powiedzieć, że on i Liu zostali zaatakowani, lecz nie było dowodów
kto zaczął bójkę. Nie mogli powiedzieć, że uciekali, bo
naprawdę tak było.
Eeee...? Czemu nie mogli powiedzieć
prawdy? Bo to idioci
Jeff nie mógł obronić ani siebie, ani Liu.
"Synu, zawołaj swojego brata." Jeff nie mógł tego
zrobić od pobicia tych dzieciaków.
Następne zdanie, które zabija
gramatyką. W ogóle go nie zrozumiałam.
Spoko, ja też nie
"Ale proszę pana, to byłem ja! To ja ich pobiłem. Liu
próbował mnie odciągnąć, ale nie mógł mnie powstrzymać.".
Policjanci spojrzeli na siebie i skin?ęli głowami.
"No, to wygląda na rok w więzieniu...".
Wait,
what?! Mają po dwanaście lat i do więzienia?! Ludzie, po pierwsze
do czternastego roku życia odpowiedzialność za dzieci ponoszą
rodzice, a potem, do osiemnastego poprawczak!!!
"Czekajcie!" krzyknął Liu, trzymając w dłoni nóż.
Tadadam! Kolejna teleportacja! Panie i
panowie, toż to niezwykła rodzina! I skąd
ten nóż?
Policjanci wyciągnęli broń i wycelowali w niego.
"To byłem ja! Ja ich pobiłem, mam na to dowody!". Liu
podwinął swoje rękawy, odkrywając różne zadrapania i siniaki.
Wyglądały, jakby były po bójce.
Wut?
"Najpierw odłóż ten nóż." powiedział jeden z
policjantów. Liu rzucił nóż na ziemię, podniósł ręce do góry
i podszedł do policjantów.
"Nie, Liu! Przecież to byłem ja! Ja to zrobiłem!". Po
twarzy Jeff'a zaczęły spływać łzy.
"A
[c]h, biedny braciszku.
Próbujesz przyjąć winę za coś, co ja zrobiłem. Weźcie mnie
stąd.". Policja zabrała Liu do samochodu.
Ok,
nawet nie patrząc na to, że nie ma czegoś takiego jak aresztowanie
dzieci za bójkę, to gdzie na Mahala, brodę Gorloga i gacie Merlina
jest proces?! Normalnie Barty Crouch się znalazł, że do paki bez
procesu "Liu, powiedz im! Powiedz im! To ja pobiłem
te dzieciaki!". Matka Jeffa położyła ręce na jego ramionach.
"Jeff, proszę cię. Nie musisz kłamać. Wiemy, że to Liu.
Przestań już.".
Co za kochająca
matka Jeff mógł tylko bezczynnie patrzeć na
odjeżdżający radiowóz. Kilka minut później ojciec Jeff'a
po
co tu ten apostrof ja się pytam przyjechał. Widział
twarz Jeff'a
i tu też i
wiedział, że coś jest nie tak.
"Synu, co się stało?".
Zaatakowały
nas wściekłe apostrofy i pożarły przecinki! Jeff nie
mógł nic powiedzieć z powodu płaczu. Jego matka weszła z ojcem
do domu, żeby opowiedzieć mu złe nowiny. Jeff został na
podjeździe i płakał. Po jakiejś godzinie wrócił do domu.
Widział, że rodzice są tak samo zszokowani, smutni jak i
rozczarowani.
Ym, jakoś nie widzę.
Nie mógł na nich patrzeć. Wolał nawet nie myśleć, co
rodzice sądzą o Liu, podczas gdy to była wina Jeff'a.
Ten apostrof... mnie... wkurza! You're
not alone
W końcu poszedł spać, mając nadzieję, że choć na chwilę
zapomni o całej sprawie.
Miejmy nadzieję, że już się nie
obudzi.
Dwa dni później, odkąd wsadzili Liu za kratki, nie było od
niego żadnych wieści.
Tak, bo na pewno
wsadzili dwunastolatka za kratki i zabronili widywać się z rodziną.
Jeff nie miał znajomych do odwiedzenia. Nic tylko smutek
i poczucie winy. Aż do soboty, kiedy mama Jeff'a obudziła go z
uśmiechniętą, słoneczną twarzą.
No, nieźle, słońce na twarzy... ładnie
to tak, własnego syna oślepiać??
"Jeff, dziś jest ten dzień."
,,dzisiaj
wszyscy umrzemy i czytelnicy nie będą musieli się dłużej męczyć
z tym opkiem!'' powiedziała
jego matka, odsłaniając zasłony i wpuszczając światło do jego
pokoju.
"J-jaki dzień?" powiedział w półśnie Jeff.
"Urodziny Billy'ego.".
A
jednak nie umrą? Szkoda... To by
było zbyt piękne, przykro mi. Po
tych słowach Jeff całkowicie się obudził.
"Mamo, ty żartujesz, prawda? Nie myśl, że pójdę na
urodziny jakiegoś dziecka po tym, jak..." zrobił długą
przerwę.
"Jeff, oboje wiemy co się stało. To przyjęcie może
sprawić, że na trochę zapomnimy o całej sprawie.
Tak,
na pewno. Pójdziemy na przyjęcie urodzinowe ludzi, których nie
znamy, zaraz po tym jak naszego syna aresztowali jacyś nadgorliwi
policjanci, na pewno zapomnimy! Może będą lody?
*zatyka sobie uszy i śpiewa „nie mam
skojarzeń, nie mam skojarzeń”*A teraz ubierz się."
powiedziała matka Jeff'a, po czym zeszła na dół, aby się
przygotować. Kiedy Jeff wreszcie zmusił się, aby wstać, wziął
pierwszą lepszą koszulkę i parę jeansów i zszedł na dół.
Zobaczył, że jego ojciec jest ubrany w garnitur, a jego matka w
suknię.
średniowieczną Zdziwił
się, dlaczego ubrali się w takie eleganckie rzeczy na imprezę
jakiegoś dzieciaka.
"Synu, to wszystko, w co się ubierasz?" zapytała
mama Jeffa. "To lepsze niż takie eleganckie ubrania."
powiedział Jeff. Jego matka zignorowała wielką chęć, aby na
niego nakrzyczeć i po prostu uśmiechnęła się.
"Jeff, może jesteśmy za bardzo elegancko ubrani, ale może
zrobimy na nich dobre wrażenie."
Taaa, jasne. Raczej wypadniecie jak mega
bogate, popisujące się gbury. Exactely
powiedział ojciec Jeff'a. Jeff burknął coś pod nosem i
poszedł do swojego pokoju.
"Ja nie mam żadnych takich "eleganckich" ubrań!"
krzyknął ze swojego pokoju.
"Po prostu weź coś." powiedziała jego matka.
Przejrzał całą swoją szafę w poszukiwaniu czegoś eleganckiego.
Znalazł czarne, dresowe spodnie, które ubierał na specjalne okazje
i podkoszulkę.
Od kiedy dresowe spodnie są eleganckie?
Męczy mnie to opko już...
Nie mógł znaleźć koszulki, którą mógłby założyć.
Rozejrzał się, ale znalazł tylko koszule w paski i wzorki. Nic, co
mógłby założyć z dresowymi spodniami. W końcu znalazł białą
bluzę z kapturem i włożył ją.
"Ty w tym idziesz?" powiedzieli razem jego rodzice.
„Nie, mamo, idę nago, masz coś
przeciwko?” XD
Jego matka spojrzała na zegarek. "Nie ma czasu na
przebieranki. Chodźmy już." powiedziała, po czym usłyszała
jak Jeff z ojcem wychodzą z domu. Razem przeszli przez ulicę do
domu Barbary i Billy'ego. Zapukali i ukazała im się Barbara,
zupełnie jak rodzice Jeff'a, przesadnie ubrana. Gdy weszli do domu
zobaczyli, że tam są tylko dorośli. Żadnych dzieci.
"Dzieci są na podwórku. Jeff, co ty na to, żebyś poszedł
je poznać?" powiedziała Barbara.
Jeff wyszedł na podwórko i zobaczył, że było tam pełno
dzieci.
Wait. Oni szli przez to podwórko
wcześniej chyba, nie? Te dzieciaki to zwiadowcy?
Wszyscy biegali w dziwacznych, kowbojskich strojach,
strzelając do siebie z plastikowych pistolecików. Nagle do Jeff'a
grr... *podaje
Luthien środek na uspokojenie*
podbiegł dzieciak, wręczając mu pistolecik i kapelusz.
"Cześć, chcesz się pobawić?" powiedział.
"Eee, nie. Jestem za stary na takie rzeczy" powiedział
Jeff. Dziecko spojrzało na niego miną proszącego szczeniaka.
"Proszę?" powiedziało dziecko. "No dobra."
powiedział Jeff. Założył kapelusz, wziął pistolecik i zaczął
"strzelać" do innych dzieci. Na początku wydawało mu się
to bezsensowne, ale po chwili wydawało mu się nawet trochę fajne.
Może to nie było "cool", ale to był pierwszy raz, kiedy
choć na chwilę zapomniał o Liu. Jeff bawił się tak, aż usłyszał
dziwaczny dźwięk. Dźwięk jeżdżącej deskorolki.
Dun,
dun, dun! Ach, to napięcie...
Po chwili Randy, Troy i Keith przeskoczyli ogrodzenie na
swoich deskorolkach. Jeff upuścił swój plastikowy pistolet i
zrzucił kapelusz. Randy patrzył na Jeff'a z nienawiścią w oczach.
"Witaj, Jeff" powiedział Randy. "Mamy parę
niedokończonych spraw.". Jeff zobaczył, że Randy ma
posiniaczoną twarz.
No jasne, bo każdy, kto jest cały
posiniaczony, aż pali się do bójki. Ej, ale
ten cały Randy nie miał przed chwilą jakichś obrażeń
wewnętrznych? I złamanego nadgarstka? Tak miał. Bo Dżef
złamał mu nadgarstek trzymając za pięść ;) Logika, where are
you...?
"Też tak myślę. Zajebię cię, za to, że wpakowałeś
mojego brata za kratki.”.
Randy zdenerwował się. "Oh, bardzo śmieszne, wiesz, że ja
i tak wygram. Może skopałeś nam tyłki kiedyś, ale nie dzisiaj."
powiedział Randy, po czym ruszył na Jeff'a. Obaj upadli na ziemię.
Randy uderzył Jeffa w nos, a Jeff złapał go za uszy i przyłożył
mu "z główki", odpychając go od siebie. Po chwili wstali
na nogi. Dzieci krzyczały, a rodzice wybiegali z domu. Troy i Keith
wyciągnęli z kieszeni pistolety.
Skąd oni niby je wzięli??
"Niech nikt nie przerywa, bo polecą flaki!"
powiedzieli. Randy wyciągnął nóż i wbił go w ramię Jeffa.
Jeff wydarł się wniebogłosy i upadł na kolana. Randy
bezlitośnie kopał go w twarz.
Musiał mieć długie nogi.
Po trzech kopach Jeff chwycił nogę Randy'ego i przekręcił ją,
co spowodowało, że upadł na ziemię. Jeff wstał i poszedł w
kierunku tylnych drzwi. Troy chwycił go.
"Potrzebujesz pomocy?". Chwycił Jeffa za kołnierz i
przerzucił go przez drzwi. Gdy Jeff próbował wstać, Randy powalił
go na ziemię, i kopał go tak długo, aż zaczął kasłać krwią.
Nie wiedziałam, że od kopania kogoś,
można zacząć kasłać krwią. Droga aŁtorko/Drogi aŁtorze,
proponuję dodatkowy kurs z biologii. Jakieś zajęcia wyrównawcze,
czy coś. Nie, no można, jeśli kopie cię
wystarczająco mocno i długo w okolice klatki piersiowej, ale nie
sądzę, żeby dwunastolatek miał tyle siły. Ale w tym
zdaniu jest napisane, że to ten Randy zaczął kasłać krwią!
"No dawaj Jeff! Walcz ze mną!". Przeciągnął Jeff'a
do kuchni. Randy widząc butelkę wódki na stole, roztrzaskał ją
na głowie Jeff'a.
Wódka. Na imprezie
urodzinowej małego chłopca. Nice
"Walcz!". Randy przeciągnął Jeff'a do salonu.
Ymmm...
czy ja czegoś nie rozumiem, bo mi się wydawało, że oni już w tym
salonie byli...
Oni sobie tak tańcują po całym domu? A
gdzie dorośli? Chociaż, może są pijani, skoro na stole wódka
leżała...
"No dalej Jeff! Spójrz na mnie!". Jeff podniósł
wzrok. Jego twarz była cała zakrwawiona. "To ja wpakowałem
twojego brata za kratki!
A w ogóle, to ile ten Liu miał lat? 13?
14? Czy 12? W każdym razie, to chyba jeszcze za wcześnie na
więzienie... No mówiłam...
A ty będziesz siedział i pozwolisz mu tam gnić przez cały
rok! Powinieneś się wstydzić!". Jeff zaczął się podnosić.
"O
ch, wreszcie zacząłeś
się podnosić.". Jeff już wstał. Na jego twarzy była krew i
wódka.
Ładna
mieszanka Znowu doznał tego dziwnego uczucia, ale
wcześniej nie było tak silne.
Do łazienki!
"Wreszcie. Wstał!" krzyknął Randy i pobiegł z
zamiarem zaatakowania Jeffa. To wtedy to się zdarzyło. Coś w
Jeffie pękło. Jego psychika została całkowicie zniszczona,
Czyli co? Już nie miał mózgu? A
ja myślałam, że od początku taka była, ta jego psychika
racjonalne myślenie znikło. Jedyne, co teraz potrafił, to
zabijać. Chwycił Randy'ego i z dużą siłą rzucił nim o ziemię.
Stanął nad nim i z ogromną siłą uderzył go prosto w serce,
które się zatrzymało. Kiedy Randy próbował złapać oddech,
Skoro zatrzymało mu się serce, to jak
on chce oddech brać...? To zdanie nie ma
sensu. I logicznie, i gramatycznie, i fizycznie. First of all nie
można walić kogoś prosto w serce. Second of all, to był tylko
chudy dzieciak. Third of all, nawet gdyby można było, to by to
Randy'ego nie zabiło
Jeff bił go. Cios za ciosem. Krew tryskała z jego ciała, aż
złapał ostatni oddech i umarł.
Ach, ten
dramatyzm
Każdy teraz patrzył na Jeffa. Rodzice, płaczące dzieci, nawet
Troy i Keith, którzy niewiele myśląc, wycelowali bronie w Jeffa.
Ej, to oni tam cały czas stali? Nie mogli
czegoś zrobić? Błagam, było tam dwóch dwunastolatków against
grupie dorosłych. Serio, rodzice? Jeff widząc wycelowane
w niego pistolety, pobiegł schodami na górę. Kiedy biegł, Troy i
Keith otworzyli do niego ogień, lecz każdy strzał pudłował. Troy
i Keith
Ach, te powtórzenia... Moje słowniki
płaczą. Tonę w morzu łez... Chyba nawet nie będę walczyć...
Jak ci rodzice
pobiegli za Jeff'em. Kiedy wystrzelili ostatnie naboje, Jeff
skradając się, wszedł do łazienki. Chwycił stojak na ręcznik i
wyrwał go ze ściany. Do łazienki wtarli Troy i Keith z nożami w
dłoniach.
Czyli cały arsenał mieli. Why
not?
Troy podbiegł z nożem do Jeffa, który uderzył go stojakiem na
ręcznik w twarz. Troy bezwładnie opadł na ziemię, więc zostali
tylko Jeff i Keith. Keith był bardziej zwinny, więc kiedy Jeff
wymachiwał stojakiem, Keith wyrzucił nóż i chwycił Jeffa za
szyję. I rzucił nim o ścianę. Z górnej półki spadł na nich
wybielacz. Palił ich obu i obaj zaczęli krzyczeć. Jeff wytarł
oczy najlepiej jak mógł. Kiedy Keith jeszcze krzyczał z bólu,
Jeff wziął z powrotem do ręki stojak na ręczniki. Celnie rozwalił
metalowym stojakiem głowę Keith'owi. Kiedy Keith już leżał
zakrwawiony na ziemi, towarzyszył mu złowieszczy uśmiech.
"Co w tym takiego śmiesznego?!" zapytał Jeff. Keith
wyciągnął zapalniczkę i włączył ją. "To,"
powiedział, "że jesteś pokryty wybielaczem i alkoholem.".
Jeff szeroko otworzył oczy ze zdziwienia, a Keith rzucił na niego
zapalniczkę. Alkohol i wybielacz w kontakcie z ogniem wybuchły. Gdy
alkohol zwęglił jego skórę, wybielacz ją wybielił.
To wybielacz działa tak, bez wody? Nie.
To aŁtorka jest idiotką
Próbował się ugasić, lecz nic nie pomagało. Jeff darł się
w niebogłosy.
A dorośli co? Och, jakie
fajne fajerwerki? Wczesny
sylwester! Alkohol jest fajerwerki też! Alkohol sprawił,
że był chodzącym płomieniem. Wyszedł na korytarz i spadł ze
schodów. Wszyscy krzyczeli, gdy zobaczyli Jeff'a, ledwo żywego,
płonącego człowieka. Ostatnią rzeczą, jaką zobaczył, była
jego matka, która próbowała go ugasić.
To brzmi komicznie.
Wtedy stracił przytomność.
Eruuuu, kiedy koniec?? Mahal
wie...
Kiedy Jeff się obudził, poczuł, że ma bandaże na twarzy. Nic
nie widział, ale czuł, że ma je również na ramieniu i szwy na
całym ciele. Próbował wstać, lecz uświadomił sobie, że ma w
ramieniu jakąś rurkę. Wtedy przybiegła pielęgniarka.
"Myślę, że jeszcze nie powinieneś wstawać."
Powiedziała, kładąc go z powrotem na łóżku i poprawiając rurkę
w jego ramieniu. Jeff usiadł.
No to w końcu mógł usiąść, czy nie?
Nic nie widział. Kompletnie nie wiedział, gdzie jest. Po
długich godzinach usłyszał swoją matkę.
"Kochanie, jak się czujesz?" zapytała. Jeff nie mógł
odpowiedzieć. Jego twarz była zakryta bandażami, więc nie mógł
w ogóle mówić. "Kotku, mam wspaniałe wieści. Po tym
wszystkim policja uznała za winnego Randy’ego i powiedziała, że
zwolni Liu".
No jasne. 13-letni chłopak zabił trzech
ludzi, ale za winnego uznali kogoś innego. Oczywiście. Fuck logic.
Myślę, że ten cały Liu był od Jeffa
młodszy...
Jeff wstał jak najszybciej potrafił, lecz przypomniał sobie, o
rurce w jego ramieniu. "Liu wyjdzie jutro, będziecie mogli
znowu być razem.".
Matka Jeff'a uścisnęła go i pożegnała się.
Co
to za matka, pytam się?! Najpierw pozwala zabrać swojego syna do
pudła bez procesu, potem patrzy jak walczy z innym nawiedzonym
bachorem, a potem se idzie. Przez
następne tygodnie Jeff był odwiedzany przez rodzinę.
W końcu nadszedł ten dzień. Dzień zdejmowania bandaży. Jego
rodzina niecierpliwiła się. Czekali aż doktor usunie ostatni
bandaż zakrywający jego twarz.
"Miejmy nadzieję, że to będzie ładnie wyglądać."
powiedział doktor, ściągając bandaż z twarzy Jeff'a.
Matka Jeffa krzyknęła na widok jego twarzy, a Liu z ojcem
patrzyli z obrzydzeniem.
"C-co się stało z moją twarzą?" zapytał Jeff, po
czym wyskoczył z łóżka i pobiegł do łazienki. Spojrzał w
lustro i zobaczył, dlaczego rodzina tak zareagowała. Jego twarz
była... okropna. Jego usta były spalone do głębokiej czerwieni,
jego twarz zmieniła kolor na czystą biel, a jego włosy zmieniły
kolor z brązu na kruczą czerń. Powoli dotknął ręką swojej
twarzy. Była teraz szorstka. Spojrzał na swoją rodzinę, a potem
znowu w lustro.
And teleportacja AGAIN.
"Jeff..." powiedział Liu. "Ona wcale nie jest taka
zła...".
"Nie jest taka zła?!" zapytał Jeff. "Ona jest
perfekcyjna!". Jego rodzina była zaskoczona, a Jeff zaczął
się głośno śmiać. Jego rodzina zauważyła, że jego lewe oko i
ręka drgały.
"U
ch... Jeff, dobrze się
czujesz?".
"Dobrze?! Nigdy nie czułem się taki szczęśliwy!
Ha
ha ha ha haaaaaaa!
[tu
powinno być po prostu „Jeff zaśmiał się”]
Spójrzcie na mnie! Ta twarz pasuje do mnie idealnie!". Nie mógł
przestać się śmiać. Pogładził znowu swoją twarz i spojrzał w
lustro. Co to spowodowało? Więc, pamiętasz jak Jeff i Randy
walczyli? Coś w jego umyśle, w jego psychice, pękło. On teraz był
tylko szaloną maszyną do zabijania, lecz jego rodzina jeszcze o tym
nie wiedziała.
"Doktorze," zapytała mama Jeffa. "czy mój syn
ma... No wie pan... w porządku w głowie?".
"Tak, to jest typowy objaw dla pacjentów, którym podaliśmy
tak dużą ilość środków przeciwbólowych. Jeśli po paru
tygodniach nic się nie zmieni, zrobimy mu test psychologiczny.".
"Dobrze, dziękuje doktorze.”. Matka Jeffa spojrzała na
niego „Jeff, kotku, wracamy do domu.".
Jeff oderwał twarz od lustra. Jego twarz dalej miała ten
straszny uśmiech. "Dobrze mamo. Ha ha haaaaaaaa!". Matka
spojrzała na niego i wzięła za ramiona i poszła z nim po ubrania.
„To ubrania, w których przyszedłeś.” powiedziała
pielęgniarka z recepcji. Matka Jeffa spojrzała na czarne, dresowe
spodnie i białą bluzę z kapturem, które miał na sobie jej syn.
Teraz były czyste. Nie było na nich krwi, a dziury były zaszyte.
Taaaaaaaak, twarz mu się spaliła, ale
ubrania pozostały nietknięte. Fuck logic
Mama Jeff’a wróciła do pokoju i podała mu ubrania. Potem
wszyscy wyszli, nie wiedząc, że to ostatni dzień ich życia.
Nie ma to jak dobry spojler *headdesk*
Czyli umrą!!! Hurra!!!
Później tej nocy matkę Jeff'a obudził dźwięk dochodzący
z łazienki. Tym dźwiękiem był płacz. Powoli weszła do łazienki,
aby zobaczyć co się dzieje. Ujrzała potworny widok. Jeff trzymał
nóż i wycinał uśmiech na jego policzkach.
Woow! Nie wiedziałam, że nóż ma
policzki! Ilu ja się rzeczy dowiaduję w tym opku!
"Jeff, co ty robisz?" zapytała.
Tak,
nie zabrała mu noża, bo po co? Jeff pije arszenik ,,kochanie, co ty
robisz?''
Jeff spojrzał na matkę "Mamusiu, nie mogłem się ciągle
uśmiechać. To po chwili bolało. Ale teraz mogę się uśmiechać
wiecznie.". Matka Jeffa zobaczyła jego oczy, okrążone w
czerni.
"Jeff, twoje oczy!". Jego oczy wyglądały, jakby nie
miały się nigdy zamknąć.
"Nie mogłem widzieć mojej twarzy. Moje oczy zamykały się
ze zmęczenia, więc spaliłem swoje powieki,
Wut?
To to jest w ogóle możliwe?! więc
teraz będę mógł wiecznie widzieć siebie, moją nową twarz".
Jego matka powoli zaczęła się wycofywać, widząc, że jej syn
postradał zmysły. "Co się stało, mamusiu? Czyż nie jestem
piękny?!".
"Jesteś synku.” powiedziała. „ P-pozwól mi pójść do
tatusia, żeby mógł zobaczyć twoją nową twarz.". Matka
wbiegła do sypialni, budząc ojca. "Kotku, weź broń.
Nasz...". Zaniemówiła, gdy zobaczyła w progu Jeff'a
trzymającego nóż.
"Mamusiu. Okłamałaś mnie.". To ostatnie słowa jakie
usłyszeli, zanim Jeff ruszył na nich i zadźgał.
Liu obudził się od tych dźwięków.
And umarłam ponownie. Razem ze
wszystkimi słownikami. Wyślę wam zaproszenia na pogrzeb. Masz
podwójny grób? To się dołączę
Nie słyszał nic więcej, więc zamknął oczy i próbował
zasnąć, lecz ogarnęło go dziwne uczucie, że ktoś go obserwuje.
Kiedy się obrócił, Jeff zatkał jego usta ręką. Jeff powoli
wyciągnął nóż, gotowy poderżnąć mu gardło. Liu próbował
się wyrwać.
"Ciiiiiiiiii, idź spać."
powiedział Jeff.
Ymmm... Czy ta
cała sytuacja nie wynikła dlatego, że koleś nie chciał, żeby
temu bratu coś się stało? Bo ja trochę nie widzę w tym sensu
*headdesk*
Nareszcie
koniec. Idę przygotować sobie trumnę. Żegnajcie.
Aha i niech
ktoś powie aŁtorca/aŁtorowi, że w języku polskim dialogi
zapisujemy od myślników, a nie w cudzysłowie. Dziękuję za uwagę,
idę ómierać.
Dołączam
się!